UWAGA! Pogotowie dla zwierząt – przestępcy czy obrońcy psów?

 UWAGA! Pogotowie dla zwierząt – przestępcy czy obrońcy psów?

Pogotowie dla zwierząt jest jedną z najbardziej znanych i najczęściej skazywanych w sądach organizacji prozwierzęcych. Może nie tyle Pogotowie dla zwierząt, bo to zostało sądownie zawieszone, chociaż powstało już nowe stowarzyszenie o identycznej nazwie, co jego prezes, Grzegorz B., który właśnie otrzymał kolejny, bo już czwarty wyrok skazujący.

Grzegorz B. ze Stowarzyszenia Pogotowie dla Zwierząt został dziś prawomocnie skazany za przywłaszczenie zwierząt. Otrzymał za to karę 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat, Ma też do zapłaty 72 tysiące złotych (pozdrawiam darczyńców Pogotowia) i zakaz pełnienia funkcji w tego typu organizacjach

– czytamy na profilu facebookowym „Czarna Lista Organizacji Prozwierzęcych”.

Co na to sam zainteresowany, który zdaniem wielu hodowców zwierząt nie pomaga zwierzętom, co okrada najcenniejsze hodowle i wyłudza pieniądze na zbiórkach internetowych.

„Te 4 wyroki skazujące, na tyle spraw ile prowadzę o znęcania się nad zwierzętami, to i tak niezły wynik”

– tłumaczy Grzegorz B.

Zdaniem autora wpisu na „Czarnej Liście Organizacji Prozwierzęcych” cztery wyroki B. to prawdopodobnie tylko czubek góry lodowej.

„A co do legalności kradzieży zwierząt w Polsce: zabierając komuś zwierzę zawiadamia się prokuraturę/policję o tym, że ten ktoś się znęcał nad zwierzęciem. Na umorzenie śledztwa przysługuje zażalenie. Na dwa umorzenia przysługuje subsydiarny akt oskarżenia. Od tego z kolei przysługuje, w razie uniewinnienia, apelacja. Całość zajmuje, lekko licząc, 5 lat. Często i więcej. Komuś się wydaje, że ci ludzie, którzy faktycznie dopuścili się jakiegoś zaniedbania, ale daleko im do miana znęcającego się nad zwierzętami bandyty, po takim czasie, mają siły/pieniądze/chęci, żeby skarżyć przykładowego Grzegorza? No nie mają. I dlatego to są „tylko” 4 wyroki”

– twierdzi administrator Czarnej Listy.

Grzegorz B. często posługiwał się brutalnymi metodami zabierając zwierzęta, jak się później okazywało, nierzadko wzorowym hodowcom lub w innych przypadkach, leciwym i mającym problemy starszym rolnikom czy posiadaczom zwierząt towarzyszących, któym zamiast zaproponowac pomoc, czyniono z nich dręczycieli czworonogów.

„Córka prowadziła hodowlę, która była zarejestrowana w związku kynologicznym. Pewnego dnia przyjechała z mężem do opuszczonego przez nich wcześniej domu, który wciąż do nich należał. Tam już czekali wolontariusze Grzegorza B. Zaczęli zabierać psy. Córka protestowała, więc wywieźli ją nawet do szpitala psychiatrycznego”

– wspominała na łamach prasy lokalnej pani Alina, mama pani Zuzanny, której Grzegorz B. w 2008 r. przywłaszczył psy o wartości ok. 80 tys. zł.

„Proszę pamiętać, że zabranie jednej hodowli to czasami 20 a czasami 80 tysięcy złotych. Jedna zbiórka internetowa to często pieniądze podobnego rzędu. Zwłaszcza jeśli zbiórka jest zrobiona przez profesjonalistów, a zdjęcie pieska i jego historia wyciska łzy z oczu. Proszę pamiętać, że takie organizacje jak Pogotowie dla zwierząt kooperują do tego z założonymi przez siebie przytuliskami. Często mają swoich weterynarzy i przedstawiają w gminach faktury w pewnym sensie swoje, do opłacenia np. kosztów leczenia i opieki nad bezdomnym psem. Tak w dziurawe wiadro wlewanych jest kilkaset milionów złotych rocznie na pseudo walkę z bezdomnością psów i kotów, a co do Pogotowia dla zwierząt, mam nadzieję, że kiedyś każde dziecko będzie wiedziało, że zanim się przeleje komuś pieniądze w internecie, należy tego kogoś poznać”

– mówi nam Piotr Kłosiński, prezes Polskiego Porozumienia Kynologicznego zrzeszonego w międzynarodowej World Kennel Union.

Wielu hodowców i kynologów doradza angażowanie się w pomoc lokalnym organizacjom prozwierzęcym, których działalność znamy z własnego podwórka.

fot. Pixabay.com

 

 

 

 

 

Robert Wyrostkiewicz

Zobacz także