Aktywiści zabrali zdrowego psa, bo siedział na balkonie? Pomagała im policja…

 Aktywiści zabrali zdrowego psa, bo siedział na balkonie? Pomagała im policja…

10 listopada późnym wieczorem w internecie pojawił się filmik pokazujący starszego pana z Jastrzębia Zdroju, któremu aktywiści prozwierzęcy zabierają owczarka niemieckiego. Pies wygląda na zadbanego i będącego w doskonałej formie, co poza zwyczajowymi lajkami dla tego typu interwencji spowodowało także lawinę krytyki w Social Media za bezprawne – zdaniem części internautów – zabranie człowiekowi psa. Autorka interwencji szybko ukryła na Facebooku post z filmami pokazującymi zajście.

Film pojawił się na profilu Izabeli Osińskiej ze Stowarzyszenia PSYjaciele (Stowarzyszenie zachwalające na swoim profilu m.in. przestępcę i recydywistę, który zwyczajnie kradł zwierzęta – Grzegorza B. znanego ze zdelegalizowanego przez sąd Pogotowia dla Zwierząt). Na filmie widać przejęcie około 6-cio miesięcznego owczarka niemieckiego. Pani Izie asystuje Jakub Sz., znany m.in. z tego, że w 2015 roku uciekał policji samochodem Audi A6, ale po brawurowym pościgu został złapany. Przy Sz. znaleziono wówczas narkotyki i po czynnościach policyjnych i prokuratorskich, został skazany przez sąd za dealowanie środkami zmieniającymi świadomość.

„Poznałam lata temu Kubę Sz. Wtedy chyba myślał, że jestem przychylna jego pomysłom. Trudno, powiem to. Wtedy proponował zarabianie jakiś pieniędzy na prowadzeniu hotelików dla zwierząt. Przekonywał, że gmina będzie płacić. Mówił, że psy, które zabierze interwencyjnie może trzymać nawet w klatkach dla królików. Chyba nigdy nie zrealizował na szczęście tego biznesu. Może przeszkodził mu w tym wyrok za narkotyki, nie wiem. Zawsze próbował się podczepiać pod ciekawe osoby, np. Martę Kviatkovą z Różalandu, jednak wyspecjalizował się chyba tylko w narkotykach i zabieraniu ludziom zwierząt, a trzeba mieć na uwadze, że w jego Pogotowiu dla Zwierząt część interwencji – co udowodniły już sądy – to było zwykłe złodziejstwo i biznes tzw. animalsów na zwierzętach, zazwyczaj rasowych i drogich”

– mówiła kilka lat temu Katarzyna Sikorska-Hogiel, hodowca psów rasowych.

Co ciekawe, w interwencji w Jastrzębiu Zdroju z 10 listopada tego roku animalsom asystował policjant.

Z naszych ustaleń wynika, że obrońcy zwierząt stwierdzili, że pies zbyt często przebywa na balkonie i że jest niedożywiony oraz dostaje niewłaściwą karmę (dedykowaną co prawda dla psów, ale firmy „P.”, która zdaniem części aktywistów jest karmą zbyt mało wartościową). Przystąpili więc do odbioru zwierzęcia w trybie artykuły 7.3 ustawy o ochronie zwierząt, który jest nagminnie nadużywany przez tzw. przyjaciół zwierząt, a policja nierzadko z braku wiedzy pomaga zabierać zwierzęta bez asysty specjalistów (zwłaszcza weterynaryjnych) i procedury urzędowej.

Przepis art. 7 ust. 3 ustawy o ochronie zwierząt przewiduje, że do interwencji może dojść w sytuacji, gdy zachodzi przypadek niecierpiący zwłoki rozumiany jako sytuacja, w której dalsze pozostawanie zwierzęcia u dotychczasowego właściciela lub opiekuna zagrażać będzie jego życiu lub zdrowiu.

Czy pies zabrany w Jastrzębiu Zdroju wyglądał na psa, którego życie jest zagrożone, który jest maltretowany? Te i inne pytania zadaliśmy samej Izie Osińskiej, policji oraz Annie Hetman, prezydentowi miasta Jastrzębie Zdrój, która w pierwszej kolejności powinna być poinformowana przez animalsów o wejściu w jej kompetencje urzędowe.

„Jestem zwolennikiem interwencji tam, gdzie są one konieczne. Niech je przeprowadzają ludzie z wiedzą weterynaryjną, ludzie z wykształceniem kierunkowym lub ludzie w asyście inspektorów weterynaryjnych. Nie znam sprawy, więc nikogo nie osądzę. Na filmie widać jedynie pięknego owczarka niemieckiego bez oznak chorobowych. Jeśli w akcji uczestniczyli ludzie z Pogotowia dla zwierząt i aktywiści popierający przestępcę Grzegorza B. to mogę tylko współczuć człowiekowi, któremu zabrano tego psa. Pamiętajmy, że tzw. dobroczynność prozwierzeca dla wielu ludzi to dobry interes. Innym wydaje się, że są weterynarzami, bo poczytali kilka artykułów w Internecie i mogą ludziom zabierać zwierzęta. Czas z tym skończyć. Od takich akcji są służby weterynaryjne, policja, straż miejska, inspektorzy samorządu, sądy, a nie ludzie, którzy na co dzień pracują jako mechanicy samochodowi, pisarze, panie z Żabki czy Tesco, a po godzinach z legitymacją różnych stowarzyszeń z drukarki atramentowej oceniają dobrostan zwierząt u sąsiadów i zabierają im psy i koty na podstawie oceny ‘na oko’”

– mówi nam Piotr Kłosiński, prezes Polskiego Porozumienia Kynologicznego i wiceprezes World Kennel Union.

Po otrzymaniu odpowiedzi z samorządu, policji i od aktywistów odpowiedzialnych za interwencję, do sprawy wrócimy.

Robert Wyrostkiewicz – redaktor naczelny magazynu „Na Psi Temat”

fot. screeny z filmików z interwencji usuniętych z internetu (filmiki w posiadaniu Redakcji)

Robert Wyrostkiewicz

Zobacz także